Moskiewskie Zoo
Ten wpis miał być zatytułowany „Planetarium w Moskwie”, ale los zechciał inaczej. Gdy znaleźliśmy się we wnętrzu budynku z charakterystyczną kopułą obserwatorium, monitory nad kasami oznajmiły nam, że bilety na seanse zostały już wyprzedane. Wzruszyliśmy ramionami. Na takie niespodzianki byliśmy przygotowani. W końcu podróżujemy bez map.
Na planetę małp
Na poczekaniu wymyśliliśmy plan B—udaliśmy się do zoo, sąsiadującego z planetarium. Mieliśmy wolne trzy godziny do spotkania z Anną, naszą couch-surfingową znajomą z Moskwy. W sam raz na spokojną przechadzkę alejami, gdzie wierzby kłaniają się spacerowiczom, w oddali słychać dumny pomruk lwa, a miejski zgiełk zostawiony za murami rozpływa się w powietrzu. Z takim wyobrażeniem kupiliśmy bilety do moskiewskiego zoo.
Stadion Dziesięciolecia to pikuś
Bileter nas jednak haniebnie oszukał i sprzedał nam wstęp na kiepski rosyjski jarmark. Zwierzęta były tam tylko niepotrzebnym dodatkiem. Były pretekstem, by ściągnąć tony kiczowatego i hałaśliwego złomu: huśtawek, bujanek, karuzel, grających traktorów i budek z popcornem. Co to oznacza? Megafony krzyczały na dzieci, żeby te krzyczały na rodziców, żeby tamci odkrzykiwali, że kupią wreszcie tego różowego misia, byle dziecko było już cicho.
A temu wszystkiemu ze zdziwieniem przyglądał się wielbłąd, mieląc leniwie trawę. Szeptał do żyrafy, stojącej obok: „popatrz no, to ci dopiero dzicz!” Tłum cisnął się do barierki z rękoma w górze, niosąc chrupki, orzeszki i resztki banana. Wszystko dla wielbłąda. Dzieci piszczały w ekstazie, rodzice wyciągali w górę komórki, by uchwycić na zdjęciu moment, kiedy dzikie zwierzę w szale rozszarpie na strzępy paczkę ze słodyczami. Wielbłąd zasmucił się tym widokiem. Wstrząsnął garbem i podszedł z wolna do dzieci, delikatnie odebrał podarunek i podziękował skinieniem włochatego łba. „Każdy musi grać swoją rolę w tym spektaklu”—rzekł wielbłąd, dostrzegając na sobie wzrok skonfundowanej żyrafy.
Tak chodziliśmy między klatkami, szukając drogi do wyjścia.
Dlaczego nie warto
Moskiewskie zoo odstaje standardem od nowoczesnych obiektów tego typu. Jeżeli chcesz odpocząć i zobaczyć egzotyczną faunę, lepiej wybierz się do jednego z polskich lub zachodnich ogrodów zoologicznych. Zoo w Moskwie to kilkadziesiąt ciasnych klatek i wybiegów upchanych razem na niewielkiej przestrzeni w obrębie centrum miasta. Zamiast niwelować barierę między zwiedzającym a zwierzętami, Rosjanie otaczają zwierzęta murami, drutami kolczastymi, szybami i kratami. Równie dobrze zwierzęta mogłyby być wypchanymi kukłami. Dzieci nie zauważyłyby różnicy, podobnie jak większość rodziców, a zwierzęta czułyby się lepiej w innym miejscu.
Ciężko jednak otworzyć wybiegi, jeżeli nie idzie za tym rozsądek i pewna kultura zwiedzających. Mimo licznych zakazów, Rosjanie niemal bili się o miejsce przy klatce, żeby móc nakarmić zwierzę w środku.
Rozbój w biały dzień
Dodam jeszcze, że bilet wstępu kosztuje całe 200 RUB. Studenci rosyjscy wchodzą za darmo, natomiast wszyscy pozostali płacą pełną stawkę. Byłoby to do zniesienia, gdyby nie fakt, że wewnątrz zoo znajduje się parę pawilonów, do których wstęp jest dodatkowo płatny.
Adres
Adres zoo: B. Gruzinskaya 1 (Большая Грузинская улица, 1)
Najłatwiej trafić 5. (stacja Краснопресненская) lub 7. (stacja Баррикадная) linią metra.
Godziny otwarcia: 10:00-18:00 (kasy zamykane o 17:00).
Byłeś w ogrodzie zoologicznym, który jest warty polecenia? Daj nam o tym znać w komentarzu.
Komentarze
To przykre. Miałam okazję odwiedzić Zoo w Berlinie i miałam podobne odczucia. Tłum i tłok, rozwrzeszczane dzieciaki pukające w szyby w pawilonie zwierząt nocnych mimo widocznych wszędzie próśb o zachowanie spokoju i rodzice, którzy nad tymi bachorami nawet nie próbują zapanować. Do tego: długie kolejki do kasy, bilet ulgowy za 13€, zwierzęta w klatkach, zachwaszczone trawniki i te wieżowce wystające zza drzew nie dawały mi spokoju.
Natomiast szczerze i z czystym sercem mogę polecić ogród zoologiczny w Opolu. Umiejscowiony na wyspie Bolko między Odrą i kanałem ulgi jest prawdziwą oazą spokoju. Tłumy spotykane są w sezonie letnim, szczególnie w weekendy, ale w dni powszednie można delektować się zwiedzaniem Zoo w towarzystwie nielicznych innych gości. Bilety w cenie 8zł normalny i 5zł ulgowy (w weekendy odpowiednio 10zł i 6zł). To prawie jak za darmo!
Po tragicznej powodzi w 1997 opolskie zoo zostało pięknie odbudowane, a rozkład zwierząt podzielony wg kontynentów. Zwierzętom zostały zapewnione jak najlepsze warunki, a odwiedzającym ciekawe aranżacje i atrakcje, jak np. przechadzki wśród lemurów.
Jeśli będziecie kiedyś w Opolu lub pobliżu, zachęcam do odwiedzenia tutejszego ogrodu. Na pewno nie pożałujecie!
Pozdrawiam,
Masza