Uliczna uczta na Hefang (河坊街) w Hangzhou

Restauracja na Hefang w Hangzhou
Uliczna uczta na Hefang (河坊街) w Hangzhou

Jedno z najbardziej tłocznych miejsc w Hangzhou, które jednak warto choć raz odwiedzić, szczególnie wieczorem. Okolica to tysiące knajp, knajpek, restauracji, barów ze zlepkiem sklepów dla turystów. Można znaleźć wśród tego galimatiasu coś ciekawego, nie tylko tanią tandetę, dlatego warto mieć oczy szeroko otwarte.

I uważać na portfel w tym tłumie.

Jeżeli nastawiasz się na jedzenie w restauracji na Hefang, to jesteś twardym zawodnikiem, bo:

  1. Musisz zarezerwować stolik z wyprzedzeniem, bo wolny znajdziesz tylko w najbardziej podłych i najbardziej ekskluzywnych lokalach,
  2. W środku nie pogadasz, bo będzie panował totalny hałas,
  3. Zapłacisz dużo za dużo za jedzenie, które możesz dostać gdzieś indziej dużo taniej.
Kurczak w glinie w Hangzhou

Każde zawiniątko zawiera parę warstw liści lotusa i całe kurczę.

Dlaczego więc warto odwiedzić Hefang?

Dla jedzenia ulicznego. Szczególnie dla poszukiwaczy wyzwań i nowych smaków to gratka, bo tutaj zjesz smażone skorpiony i inną robaczą padlinę. To jednak tylko ciekawostki, bo nikt prawdziwie się tym nie raczy, a przynajmniej nie z lokalesów.

Polecam w zamian kraby z rusztu, które choć tanie nie są, ale smakują wyśmienicie i młode kurczę zapiekane w glinie — prawdziwie lokalny specjał.

Kurczak żebraka w Hangzhou

Tzw. kurczak żebraka zapiekany w glinie. Wbrew pozorom smaczny z ciekawym posmakiem od liści lotusa.

Kawałek dalej na południe dojdziesz do placu, nad którym wznosi się gmach muzeum środków płatności. Jeżeli puścisz się dalej na wzgórze, dojdziesz do ciekawych szlaków wiodących przez wzgórze i las. Warto się tam zgubić na jakiś czas.

Park nad placem koło Hefang.

Park nad placem koło Hefang.

Wzgórze nad Hefang w Hangzhou

Wybierz się na spacer na wzgórze nad Hefang. Poza olbrzymią świątynią znajdziesz szereg innych pomniejszych atrakcji – rzeźby, jaskinie etc.

Latawce w Chinach

A na placu przed Hefang zobaczysz mistrzów latawca. Ci na zdjęciu to amatorzy. Profesjonaliści mają kołowrotki wielkości własnej piersi.

Autor
Artur

Zamiast biurowców szklanych, mieszkania na kredyt i wersalki z Ikei wybrałem podróż w nieznane. Tak trafiłem do Chin. Po prostu spaliłem mapy i poszedłem przed siebie. Czasami wiatr smaga po oczach, przynajmniej czuję, że żyję.

Czytaj dalej ›

Czytaj dalej
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *