Po prostu weź rower i puść się w galop przed siebie po nocnym Hangzhou. Dowiesz się więcej o chińskim społeczeństwie, niż mogłeś kiedykolwiek przypuszczać.
可爱, czyli słodka, sympatyczna. Przymiotnik najczęściej określający najbardziej pożądaną cechę charakteru u przyszłej małżonki. Młode Chinki są specjalistkami od PR-u, które kreują swój wizerunek adekwatnie do oczekiwań.
Jeżeli mowa o tłumie Chińczyków, to wyobraź sobie, że to minimalna liczba.
Typowy widok w Chinach. Jestem zawsze pełen podziwu dla dziewczyn, które siedzą na bagażniku w ten sposób i zręcznie balansują ciałem, żeby bezpiecznie dojechać do celu. Jest w tym jakaś wielka ufność pokładana w mężczyznę, który zapewne jest w stanie obronić dziewczynę przed każdym niebezpieczeństwiem czychającym na drodze.
I jak tu nie kochać Hangzhou? Ścieżki rowerowe szerokie na 4 metry. Śmigiem-migiem można dostać się wszędzie na własnych dwukółkach.
Typowy przykład e-bike’a, czyli elektrycznego motoroweru. Motocykle spalinowe mają zakaz wstępu do miasta. Taki ukłon w stronę ekologii, choć i tak Hangzhou zwykle tonie w smogu.
Gdybyśmy byli w Tajlandii, to byłby to tuk-tuk. W Chinach te wehikuły przypominają bardziej blaszane klatki śmierci. Często jedyny dorobek życia woźnicy i zdecydowanie cenniejszy niż pasażer.
Jeszcze nie zdarzyło mi się zobaczyć Chińczyka w rowerowym kasku. Jest w tym jednak jakaś czarna logika. Chińczycy z reguły jeżdżą wolno. Nawet jak na siebie wpadną czołowo na rowerze, to kończy się tylko na paru wyzwiskach i ruszają dalej. Większe zagrożenie stanowią dla rowerzysty auta. W tym starciu i tak rowerzysta nie ma wielkich szans na przeżycie, więc po co tracić 50 yuanów na kask?
Ponoć nazywa się Hangzhou „Chińską Wenecją”. Ponoć nazywa się tak co drugie miasto z paroma kanałami na krzyż.
Nie wiem jak ciebie, ale mnie takie budynki przerażają. Jest w nich coś demonicznego. Jakby ktoś je żywcem z Gotham City wyciągnął.
Lepiej mieć oczy dookoła głowy. Niby ruch jest prawostronny, ale czasami zmienia się w lewostronny. To samo z pierwszeństwem. Z reguły jest umowne. A pieszy ma prawo jedynie uciekać.
Metropolis. Brakuje tylko samochodów unoszących się ponad powierzchnią ziemi.
Gdyby Chińczycy wyłączyli te wszystkie neony, które sprawiają, że te zdjęcia wyglądają tak niesamowicie, daję głowę, że emisja dwutlenku węgla globalnie zmniejszyłaby się o parę ładnych procent.
Jeszcze sporo wody w 钱塘 upłynie zanim Chińczycy przestaną śmiecić na potęgę. W miastach wszyscy wiedzą, że zaraz przyjdzie sprzątacz-zamiatacz i wszystko zamiecie do kosza. Dlatego nikt się nie trudzi z wyrzucaniem czekokolwiek na własną rękę. Problem w tym, że nawyk pozostaje i nawet poza miastem Chińczycy wyrzucają śmieci gdzie popadnie.
Noc, nie noc, biznes się kręci. U nas by się popukali w czoło. Kto by kupował owoce o 10 wieczorem? W Chinach zawsze się ktoś znajdzie.
Szkoda, że tak mało jest tradycyjnej architektury w nowych betonowych chińskich miastach-molochach.
Elevated roads, czyli wiadukty. Buduje się wiadukty, wiadukty nad wiaduktami i wiadukty nad nad-wiaduktami. A i tak człowiek w korkach stoi za dnia.
Tajemnicze beczki to codzienny element nocnej przechadzki po ulicach chińskich miast. Skrywają resztki nagromadzone przez cały dzień w restauracjach. Co się z nimi potem dzieje? Oto zagadka, która spędza sen z powiek laowai’om. W najlepszym wypadku odpadki trafiają na farmy. W najgorszym… dowiemy się z gazet.
W Hangzhou żyje 53 tys. milionerów i każdego roku przybywa 1,5 tys. Taki widok to żadna atrakcja. W mieście są lepsze fury. Centrum miasta okupują salony: Ferrari, Porsche, Lamborghini, Maserati, Astona Martina i innych wozideł tej klasy.
Od czasu do czasu pojawi się na ulicy pod osłoną nocy przedsiębiorczy farmer ze swoimi płodami. Ceny są niższe, bo i też cały towar opycha na lewo. Interes się kręci.
Katie Melua śpiewała o 9 milionach rowerów w Chinach. Tutaj tylko jeden samotny w Hangzhou, ale za to jaką ma prezencję.
W Chinach obowiązuje tylko jedna religia – jedzenie. Dla wyjątkowo gorliwych wyznawców powstały ulice tylko i wyłącznie z knajpami. Jedna obok drugiej i tak po horyzont.
Jeżeli widzisz takie widoki, to przynajmniej wiesz, że mięso, które jadłeś przed chwilą w knajpie było prawdziwym mięsem.
Jeżeli miałbym wybrać dwa dominujące symbole we współczesnych Chinach, to byłyby lampiony i plastikowe taborety.
Nie byłoby galerii o Hangzhou bez fotki z 西湖, czyli Zachodniego Jeziora.
Czy doczekamy się czasów, kiedy będzie można kulturalnie posiedzieć z piwem nad naszym jeziorem? Dziś ta przyjemność kosztuje jeżeli się nie mylę 100 zł. A 50 zł za usiłowanie spożycia. Tak jakby już się chciało, przymierzało, ale zdążyło jedynie kapsel polizać.
Komentarze
Że Hangzhou oświetlają to jedno, ale widywałem jakieś totalne krzaki w Anhui i Hunanie, które z jakiegoś powodu musiały mieć włączone wszystkie neony o 3 w nocy. Co do wypadków, prawdopodobnie ich liczba jest kilkukrotnie większa niż się oficjalnie podaje, to raczej brak wyobraźni i brawura sprzyjają dość pociesznym wyczynom na drodze, a nie jakiekolwiek magiczne zdolności prowadzenia roweru/samochodu. Bardziej mi pasują te futurystyczne widoki niż np. uliczki w Pekinie, gdzie po zmroku jest ogólnie smutno, brudno, ewentualnie tłoczno i wrzaskliwie.
Na serio jest w Polsce takie cos jak ‚usilowanie spozycia’? :D:D:D:D
Było przynajmniej jakieś 4 lata temu. Wiem, heh, z autopsji. Wie każdy, kto nad Wartą w Poznaniu raczył się od czasu do czasu trunkiem złocistym wpatrując się w majestat płynącej rzeki. Nie wiem jaka jest definicja miejsca publicznego, ale zbyt wiele publiki tam nie ma. Przynajmniej do czasu, kiedy policyjny radiowóz wkracza do akcji i rozdaje „usiłowania” i „spożycia”, tym co mają zbyt krótkie nogi albo zapatrzyli się na majestat.
Nad Wartą już można pić:)