Zamiast biurowców szklanych, mieszkania na kredyt i wersalki z Ikei wybrałem podróż w nieznane. Tak trafiłem do Chin. Po prostu spaliłem mapy i poszedłem przed siebie. Czasami wiatr smaga po oczach, przynajmniej czuję, że żyję.
Ta strona używa tzw. cookies, żeby działać lepiej, szybciej i sprawniej. Cookies zostały wymyślone dla Twojej wygody. Jeżeli nie chcesz akceptować ciasteczek, musisz porzucić tę stronę (jak i większość innych). Za 10 sekund stracone na czytanie tego komunikatu podziękuj politykom UE.
Dodaj komentarz