Tybet i Xinjiang: Czy to jeszcze Chiny? Film z naszej epickiej podróży
Wiedzieliśmy, że będzie to nasza ostatnia „wielka” podróż w Chinach. Ostatnia, bo wydawało nam się, że widzieliśmy już wszystko. I że nie zadziwią nas ani rubieże Xinjiangu, ani wyżyny Tybetu. Teraz publicznie przyznajemy, że myliliśmy się cholernie.
Tybet a Chiny
Spędziliśmy ponad miesiąc podróżując po tybetańskich enklawach w Syczuanie i Qinghai’u oraz po Xinjiangu. Nie przekroczyliśmy granic samego Tybetu, bo stwierdziliśmy, że nie ma to sensu. Zbyt wiele ograniczeń, żeby zobaczyć coś autentycznego i zbyt duże koszta, żeby uzasadnić taką kontrolowaną procesję przez ten rejon.
Jeżeli myślisz o podróży do Tybetu, to wpierw obejrzyj nasz film, a potem pomyśl, czy naprawdę warto. Jeżeli nie zamierzasz szpanować przed znajomymi selfie spod Pałacu Potala i Everestu, to moim zdaniem Syczuan i Qinghai dają dużo więcej możliwości poznania tybetańskiej kultury i Tybetańczyków niż sam Tybet.
Xinjiang
Xinjiang oczarował nas zupełnie. Miejsca zapierają dech w piersi, ludzie są niesamowicie życzliwi, a smaki i zapachy takie, że aż się w głowie kręci. Mamy nadzieję, że film to oddaje choć w małej części. Ten opis nie pasuje jedynie do samego Urumqi, które odwiedziliśmy jeszcze w 2013 roku, a tym razem pominęliśmy.
Plan podróży
Dla dociekliwych, oto nasz plan podróży:
Xiamen – Chengdu – Yushu – Dege – Yilhun Lha Tso lake- Darjay Monastery – Yarchen Gar – Tagong – Turpan – Toyuk village – Kashgar – Yakand – Karakoram Highway – Karakul Lake – Tashkurgan.
Potem pojechaliśmy do Kirgistanu, ale to już osobna historia…
Jeżeli kusi Was Tybet, to najlepiej polecieć z Warszawy albo z Pragi do Chengdu i stamtąd dalej na zachód naszymi śladami. Loty Warszawa—Chengdu nie są takie drogie. W obie strony poniżej 2 tys. zł. Sprawdźcie sami:
Reaktywacja bloga
Dla tych, którzy się stęsknili za naszymi wpisami, mam dobrą wiadomość — szykuje się ich więcej. Parę ostatnich miesięcy spędziłem pracując nad nową szatą graficzną dla bloga. Potem kombinowałem w jakim kierunku chcę rozwijać polską wersję i wreszcie przyszła pora, żeby te kombinacje wcielić w życie. W skrócie: będzie więcej publicystyki, trochę o pracy zdalnej i garść porad od serca w stylu „jak podróżować i nie zbankrutować”. Poza tym jak zwykle podróże, zdjęcia, filmy i nasze awantury.
Jak macie jeszcze jakieś życzenia, sugestie, czy po prostu chcecie napisać słowa otuchy to dajcie znać w komentarzu ;) Tymczasem do usłyszenia w kolejnym wpisie. Już wkrótce.
Komentarze
Łał. Normalnie, łał… Ale, czy trafiłeś do kosza?
Cięcie było w dobrym momencie ;) Nie, z tymi mnichami nie miałem szans.
hej! nie udalo sie Wam zobaczyc Larung Gar Monastery??
Niestety nie. Bylismy w rejonie, kiedy Chińczycy postawili już checkpointy na drodze do Sertaru. Obcokrajowców nie wpuszczają. Słyszeliśmy pogłoski o jakiś desperatach, co jechali tam nocą, ale nie wiem, czy udała im się ta maskarada i dotarli na miejsce bez problemów.
Dla niezorientowanych — Chińczycy aktualnie równają z ziemią największy buddyjsko-tybetański instytut na świecie położony w Sertarze. Chodzą pogłoski o tym, że ten sam los czeka żeński odpowiednik Larung Gar, czyli Yarchen Gar. Tam byliśmy w tym roku. Niesamowite miejsce.
kiedy tam byliście?
Sierpień/wrzesień 2016
Jestem z Was dumna. Nic dodać nic ująć
Fajnie, ze reaktywujesz bloga, z checia poczytam wiecej :)
Dzięki za komentarz. Widzę, że można na Ciebie liczyć nawet po długiej ciszy. Postaram się nie zawieść oczekiwań :)
Artur!
Jest pod wrażeniem!! Gratuluję wyboru i odwagi Powodzenia!! Sadzę ,że mnie jeszcze pamiętasz?
Pamiętam oczywiście :) Dziękuję za komentarz!
Wyszło fajne wideo – gratulacje!
Dzięki :)