Nie panikuj, 6 miesięcy i będziesz mówił — wywiad z lektorem języków obcych

Nauka języka angielskiego przed podróżą

Jadąc za granicę potrzebujesz tylko dwóch rzeczy. Paszportu i języka. Paszport ostatnio wyrobiłem w miesiąc. Spytałem Annę Bartkowską, lektorkę języka angielskiego, czy zdążę wyrobić język w 6 miesięcy. Da się?

Za 6 miesięcy zaczynam pracę za granicą. Nie znam lokalnego języka. Jak zacząć naukę?

Po pierwsze musisz określić swoje potrzeby. Do czego jest ci potrzebny język i w jakich sytuacjach będziesz go używać? Jakie słownictwo Ci się przyda (język techniczny związany z branżą, specyficzne zwroty)? Po drugie – nie panikuj. Sześć miesięcy to wbrew pozorom nie tak mało czasu na zanurzenie w języku, czyli wystawienie się na niego na wszelkie możliwe sposoby. W tej sytuacji oczywiście najlepszy będzie kurs językowy i olbrzymia praca, którą musisz wykonywać w domu.

Oglądaj filmy, słuchaj nagrań – nawet jeśli mają lecieć w tle.

Ucz się słownictwa, wyrażeń, oglądaj filmy, słuchaj nagrań – nawet jeśli mają lecieć w tle, kiedy robisz coś innego – staraj się jak najwięcej czytać w języku obcym i oczywiście mów! Z kim? Gdzie? Przez Skype z nowymi znajomymi z zagranicy wyszukanymi w Internecie, na kawie z nativem, który ogłosił się na facebooku, ze znajomymi, którzy znają język. Najważniejsze będzie przełamanie barier właśnie jeśli chodzi o mówienie. Strach przed popełnianiem błędów, przed byciem niezrozumianym, nie może Cię zatrzymać.

Jakie są Twoje sprawdzone patenty na nauczanie języka?

Mamy różne typy inteligencji, różne style uczenia się, różne cele nauki. Jedni wolą widzieć, to czego się uczą, inni słyszeć, ktoś chce się skupić na szlifowaniu gramatyki, ktoś potrzebuje się po prostu dogadać. Jestem wyznawczynią metody komunikacyjnej, czyli moi kursanci mówią, mówią i jeszcze raz mówią. Ja z kolei staram się by język, którego się uczą, przydał im się w życiu codziennym. Nie zapominam jednak o szkielecie gramatycznym, bo jednak warto mówić poprawnie.

Jestem wyznawczynią metody komunikacyjnej, czyli moi kursanci mówią, mówią i jeszcze raz mówią.

A klient biznesowy? Czy praca z nimi się jakoś różni?

Jeżeli mamy kursantów w firmie, którzy zajmują się bezpośrednią obsługą klienta to ich celem będzie przyswojenie języka, który pozwoli im efektywnie tego klienta obsługiwać – podczas rozmowy telefonicznej, pisząc korespondencję biznesową, prezentując siebie i firmę podczas spotkań.

Często firmy wymagają też konkretnej ilości testów, opinii o postępach jakie ich pracownicy robią. Specjalne metody? Jestem wyznawcą metody komunikacyjnej – skupiam się na tym, żeby moi kursanci poznawali i używali języka z powodzeniem na zajęciach ale i w realnych sytuacjach.

Jeśli chodzi o materiały to świetnie sprawdzają się autentyczne artykuły, fragmenty newsów telewizyjnych, realne zestawienia danych itp.

Nauka angielskiego przed wyjazdem

Zajęcia w szkole językowej

Co ma większy sens — praca z native’em bez doświadczenia w nauczaniu, czy polskim lektorem z odpowiednimi kwalifikacjami?

Pomyśl sobie o sytuacji, w której przychodzi do Ciebie osoba nieznająca zupełnie polskiego i mówi „naucz mnie języka”. Wbrew pozorom to nie takie łatwe. Wybór lektora zależy od poziomu kursanta i jego potrzeb. Moim zdaniem na początku nauki kursanci bezpieczniej czują się z polskim lektorem – można o coś dopytać po polsku, wyjaśni gramatykę bardziej przystępnie bo wie, że tego czasu w polskim nie ma, więc nie można się do niczego odnieść, bardziej rozumie jak to jest się uczyć języka, łatwiej jest się przy nim przełamać by mówić.

Na wyższych poziomach, kiedy kursanci nie boją się już mówić, mają bogate słownictwo i znają gramatykę, można się nastawić na szlifowanie języka z nativem. Dzięki temu kursanci poznają językowe niuanse, kulturę, czyli język „od kuchni”.

Na wyższych poziomach (…) można się nastawić na szlifowanie języka z nativem.

Jak oceniasz naukę języków obcych w szkołach i na uniwersytetach?

Trudny temat, bo niestety w wielu przypadkach stoi na dość niskim poziomie… Mam przed oczami szkołę podstawową, klasę 2, bez podziału na grupy, czyli 25 sześciolatków. Mówi samo za siebie. Uczelnie? Lektoraty czyli: „o rany chcę przez to przebrnąć i mieć przedmiot z głowy” albo „kolejne zajęcia spędzone na śmiesznych do niczego nieprzydatnych zabawach”. Niestety, ale mam takie skojarzenia, choć oczywiście są wyjątki.

Mam przed oczami szkołę podstawową, klasę 2, bez podziału na grupy, czyli 25 sześciolatków. Mówi samo za siebie.

Sytuację mogłoby uratować dzielenie klas na małe grupy, skupienie się na uczniach, a nie na przerabianiu podręcznika, zmiana podejścia nauczycieli, którzy zamiast zaciekawić, skupić się na komunikacji, po prostu gonią z materiałem. Prywatne firmy, czyli szkoły językowe – tu sytuacja ma się lepiej, bo ludzie idą tam z konkretnym celem i zwracają uwagę na jakość zajęć, pracę lektorów itp. Oczywiście jak wszędzie i tu znajdziemy wyjątki.

Może dzieci po prostu nie mają motywacji do nauki?

Dzieci to wymagający przeciwnik. Nie chodzi tu o motywację, ale o skupienie, które trwa dość krótko. Jak sobie z tym radzę? Kolor, ruch, wykorzystanie wszystkiego wokół, piosenki, wierszyki – to recepta na sukces. Mam pełną szafę plakatów, flashcardów, pacynek, obrazków do przyczepiania, puzzli do układania, płyt z piosenkami itp. Na zajęciach jest zawsze dużo ruchu, a wszystko co przynoszę jest interesujące i dodatkowo motywuje do używania obcego języka.

Dzieciom należy pokazać, że język jest fajny, ciekawy i przydatny np. podczas zagranicznych wakacji z rodzicami. Trzeba chwalić je za każdy najmniejszy sukces, motywować i angażować rodziców. Ci powinni z pociechami powtarzać słówka, ale również na zasadzie zabawy oraz wspierać i chwalić dzieci.

I to wystarczy? Nie chce mi się wierzyć, że pacynki i kolory mogą zamienić małego buntownika w pasjonata języków obcych.

Miałam taki przypadek. Kamila z zajęć indywidualnych. Była w trzeciej klasie szkoły podstawowej kiedy zaczęłyśmy zajęcia. Teraz jest w gimnazjum w klasie językowej — z zaawansowanym angielskim oczywiście. Co w tej historyjce wyjątkowego?

A to, że dwa lata podstawówki Kamila nienawidziła uczyć się języków ze względu na swoją nauczycielkę ze szkoły. Pani, która „wyciągała” pojedyncze osoby i kazała śpiewać piosenki przed resztą klasy, która nic nie tłumaczyła, wytykała i wręcz wyśmiewała błędy równała się z czymś, co określiłabym jako językową traumę. Teraz Kamila uczy się aktywnie angielskiego, hiszpańskiego i niemieckiego. I choć jeszcze dużo czasu przed nią to planuje studia językowe i chyba mam swój udział w tej językowej pasji.

Pani, która „wyciągała” pojedyncze osoby i kazała śpiewać piosenki przed resztą klasy, która nic nie tłumaczyła, wytykała i wręcz wyśmiewała błędy równała się z czymś, co określiłabym jako językową traumę.

Jak zatem mam wybrać nauczyciela jeżeli nie chcę się nabawić językowej traumy, a wręcz przeciwnie?

Spytajmy go o szkoły jakie skończył, poprośmy o referencje, opinie od kursantów i szkół z którymi współpracuje, zapytajmy o metody jakie stosuje i na czym skupia się na zajęciach (komunikacja, gramatyka), spójrzmy na przykładowe materiały, których używa (czy nam się przydadzą, czy są estetyczne).

Już pierwsze spotkanie – to, czy czujemy się komfortowo, czy nauczyciel potrafi nas zainteresować i zmotywować, czy po pierwszych zajęciach potrafimy już coś powiedzieć w języku obcym, może zdecydować czy to jest właśnie nasz nauczyciel.

Wróćmy do nauki dzieci. Co sądzisz o wyjazdach językowych? Czy one mają sens, czy to tylko marketingowy chwyt, żeby wyciągnąć dodatkowe pieniądze od rodziców?

Kolonie językowe zdecydowanie różnią się od kolonii rekreacyjnych, czy sportowych, a przynajmniej różnić się powinny. Codzienne zajęcia językowe, kreatywne warsztaty, specjalnie przygotowane materiały, międzynarodowe środowisko, nastawienie na komunikację. Do tego doświadczeni lektorzy i native speakerzy…

Więc tak, takie wyjazdy mają sens, ale oczywiście to zależy z kim się jedzie. Moim zdaniem warto pojechać na te organizowane lub współorganizowane przez szkoły językowe, które gwarantują wysoki poziom nauki języka.

O Annie Bartkowskiej

Anna Bartkowska – metodyk i lektor języka angielskiego w szkole językowej Lektor z Wrocławia. Czytaj więcej o nauce języków, samorozwoju i podróżach na: blog-jezykowy.pl.

Lektor - logo

Autor
Artur

Zamiast biurowców szklanych, mieszkania na kredyt i wersalki z Ikei wybrałem podróż w nieznane. Tak trafiłem do Chin. Po prostu spaliłem mapy i poszedłem przed siebie. Czasami wiatr smaga po oczach, przynajmniej czuję, że żyję.

Czytaj dalej ›

Czytaj dalej
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *