Misja specjalna: wymiana pieniędzy w Chinach
Po wejściu do banku informuję pracownika ochrony o zamiarze wymiany waluty. Słysząc w język Szekspira, mężczyzna struchlał. Gestem kazał mi czekać i postawił na nogi całe kierownictwo oddziału.
Po wejściu do banku informuję pracownika ochrony o zamiarze wymiany waluty. Słysząc w język Szekspira, mężczyzna struchlał. Gestem kazał mi czekać i postawił na nogi całe kierownictwo oddziału.
Pekin, stolica Chin to teren, do którego rzadko się zapuszczaliśmy, bo zaledwie przejazdem. Pekin jest za gorący latem, za zimny zimą, zawsze jednak otoczony smogiem i ludzką znieczulicą. Mnie kojarzy się dymem papierosów i silnie akcentowanym „R”.
Oto namiastka tego, co się wyprawia w chińskich parkach. Wystarczył dzień w Pekinie, żeby nakręcić nakręconego emeryta.
Wyszedłem z autobusu, łypiąc podejrzliwie na kierowcę, żądając jakiegoś wytłumaczenia. Ten tylko spokojnie zaciągał się papierosem. Zostaliśmy sami. Wokół pusty plac, betonowe szkielety budynków i ciemność. Oszukali! Zamiast Pekinu—Wąchock.
Od tej chwili ćwiczyłem tę minę nieustannie, bo biały człowiek w tym kraju, liczącym ponad 1,3 mld ludzi nadal jest chodzącą egzotyką, zjawiskiem, któremu przygląda się z niekłamaną ciekawością, niekiedy rozbawieniem i widoczną konsternacją. Skąd on się tu wziął, ten laowai?
Macha ręką w stronę starego radzieckiego UAZ-a. Obok rzędy podobnych pojazdów pozostawionych niedbale ruszają w wyścig do granicy. Komu tak się spieszy do tych Chin?