Artur

Z tym światem jest coś nie tak. Ta myśl zawsze nie dawała mi spokoju. Musiałem to zbadać. Dlatego zamiast biurowców szklanych, mieszkania na kredyt i wersalki z Ikei wybrałem podróż w nieznane. Tak trafiłem do Chin.

Było to w 2012 roku. Kończyłem wtedy studia, informatykę na Politechnice w Poznaniu. Byłem wolny. Tylko ode mnie zależało jak, z kim i gdzie chcę żyć. Zainspirowany dziełami Terzaniego i Kapuścińskiego postanowiłem wieść wygnańcze życie.

Chiny pociągały mnie swoją odmiennością, ale nie tylko dlatego wybrałem ten kraj. Chiny były dla mnie pretekstem, żeby popatrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy. Perspektywy nieznanej większości Polaków, którzy spoglądają na Zachód z zazdością lub podziwem, a na Wschód z pogardą lub nieufnością. Czy mamy rację? Chciałem to sprawdzić na własnej skórze.

Zacząłem od intensywnej nauki języka chińskiego. Po sześciu miesiącach zdałem egzamin HSK2 i złożyłem podanie o stypendium w Chinach. Pół roku później pakowałem już plecak na najdłuższą podróż mojego życia. Wraz z Magdą, moją nauczycielką pokonaliśmy blisko 10 tys. km jadąc Koleją Transsyberyjską przez Rosję, Mongolię do Hangzhou w Chinach.

Wtedy stworzyłem NoMoreMaps, żeby dzielić się doświadczeniami z podobnymi sobie włóczykijami, marzycielami i awanturnikami.

Na miejscu rozpocząłem półroczny kurs językowy. Tam poznałem przyjaciół z tak egzotycznych miejsc jak Madagaskar, Jemen, a nawet Surinam. Poznałem też Marię z dalekich rosyjskich rubieży — Władywostoku. Pewnego razu wybraliśmy się razem na spacer i wygląda na to, że do tej pory nie wróciliśmy.

Razem gubiliśmy się w nepalskiej dżungli, razem odkrywaliśmy zakamarki Szanghaju, a kiedy nadeszła odpowiednia pora, razem zamieszkaliśmy we Władywostoku, licząc okręty przepływające za oknem naszej chruszczówki. Tam przez rok żyłem jak Rosjanin, jadłem jak Rosjanin i kląłem jak Rosjanin. Znów uczyłem się języka, tym razem rosyjskiego wraz z wietnamskimi kandydatami na przyszłych kapitanów okrętów. I tak między kęsami czarnego chleba i czerwonego kawioru rozgryzałem tajemnice rosyjskiej duszy.

W 2014 roku wróciliśmy razem do Chin na dobre. Mieszkamy w Xiamen, mieście z błękitnym niebem i nieograniczonym dostępem do mango. Stąd pracuję zdalnie dla szanghajskiego start-upu, rzeźbię inne ciekawe projekty internetowe z ludźmi z całego świata i piszę na NoMoreMaps.

Jeżeli chciałbyś z nami wypiekać pączki w Chinach (to nie żart!) albo masz inne pomysły lub pytania, to pisz śmiało:

[email protected].