Cała prawda jak wygląda życie nad Bajkałem
Blade kamienie z chrzęstem uciekły mi spod nóg. Fale cicho biły o brzeg, podsuwając się coraz bliżej ku moim butom. Ciemne, kłębiaste chmury zastygły nad taflą wody, by zaraz ruszyć do walca, tańcząc między promieniami nieśmiało rzucanymi przez syberyjskie słońce. Chłonąłem zachłannie wzrokiem ten spektakl natury, odbijający się w lustrze bezkresnego jeziora przede mną. Tak poznaliśmy się z Bajkałem.
Czym się tu właściwie zachwycać? Ot, zwykłe jezioro, jedno z tysięcy na ziemi. Jest spore, to prawda, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie dla człowieka, patrzącego na zeń ze swojej żabiej perspektywy? Nie sposób dostrzec, czy nawet pojąć jego ogromu. Mimo to ciągle Bajkał przyciąga swoją legendą setki turystów, podróżników i badaczy. Czego oni wszyscy szukają? A co mogą tu odnaleźć?
Bajkał a drinki z palemką
Jadąc z Evgenijem i Marią do odległej o 80 km od Irkucka Listwianki, zastanawiałem się, czy wybraliśmy właściwe miejsce. Miałem w pamięci przeczytany wcześniej opis Listwianki, określonej mianem „bajkalskiego kurortu”. Kurortu? Czy to nie synonim turystycznego getta ze straganami pełnymi badziewia i rewią mody na promenadzie? Wzdrygnąłem się na samą myśl o huku ulicznych salonów gier z obowiązkowymi stołami do cymbergaja i dziećmi, wykorzystującymi retorykę na poziomie telewizyjnych debat, ryczącymi w niebogłosy: „bo ja chcem loda, tato kup mi loda, a Jasiu dostał, a czemu ja nie?”
Chaty i pałace
Całe szczęście moje obawy okazały się płonne. Listwianka okazała się całkiem spokojną wioską, która choć żyje w znacznej mierze z pieniędzy, zostawionych przez turystów, to zachowała przy tym kameralny charakter. Większość zabudowań, to drewniane chałupy otoczone małymi ogródkami, nadgryzione zębem czasu, zasnute białym dymem unoszącym się z przydomowych wędzarek.
Niestety rustykalny krajobraz wokół jeziora psują nowo powstałe, kiczowate hotele i pensjonaty. Dziwię się jak ich właścicielom udało się uzyskać licencję na oszpecenie naturalnego piękna tego miejsca. Jak bowiem można wykarczować kawał dziewiczej tajgi na wysokiej skarpie wiszącej tuż nad Bajkałem rozciągającym się poniżej pod fundamenty betonowego pałacu?
Dyskretny urok obskurstwa
Paradoksalnie uważam, że bardziej niż hotele do Listwianki pasują opuszczone hangary, baraki i magazyny znajdujące się na skraju wsi. Zadziwiające, że władze w miejscowości, pretendującej do miana „bajkalskiego kurortu” pozwalają sobie na istnienie tuż za miedzą takiego bałaganu. A może to celowe działanie (a właściwie jego brak), by przyciągnąć turystów złaknionych postsowieckiego obskurstwa? Cóż…to dość wywrotowa teoria.
Niemniej bałagan w Listwiance urzekł mnie na swój sposób. Przyniósł mi skojarzenia z grą komputerową o tytule, nomen omen, Syberia, której pudełko kurzy się gdzieś w kącie mojego pokoju w Polsce. Pozwoliłem sobie na chwilę zapomnieć o Listwiance-kurorcie i przywołałem wspomnienie historii znanej mi z gry: poszukiwań zaginionego gdzieś pośrodku Syberii tajemniczego spadkobierca fabryki, nie mniej tajemniczych, mechanicznych zabawek.
Nagle znalazłem się w grze między opuszczonym kompleksem przemysłowym, a starym uzdrowiskiem. Nawet nie potrzebowałem do tego wysilać swojej wyobraźni. Czekałem przez chwilę na wydarzenie, które wciągnie mnie w wir mistycznej fabuły „Syberii”, wpatrując się w zardzewiały kadłub kutra-widmo wyrzuconego przez Bajkał na brzeg. Cisza. Może następnym razem?
Imprezy na Syberii
Widać nie tylko mnie udzielił się klimat industrialnych odpadów architektonicznych Listwianki, bo ktoś wpadł na pomysł zaadaptowania opuszczonego betonowego hangaru na miejsce imprez. Ściany wewnątrz zostały ozdobione graffiti w klimacie postapokaliptycznym i starymi tablicami z czasów ZSRR. Wracając wieczorem do pensjonatu, zauważyłem plakat reklamujący kolejną imprezę techno w tym hangarze. Niestety odbyła się dzień po naszym wyjeździe, więc nie zobaczyliśmy jak surowe, betonowe wnętrza zamieniają się w parkiet pełen postapokaliptycznych zombie, ziejących oparami wódki. Może i dobrze. Kto wie, czy wyszlibyśmy stamtąd żywi?
Owoce jeziora
Bajkał w pełni żywi Listwiankę, pozwalając mieszkańcom zbierać plony zarówno z turystów, jak i obfitości ryb, zamieszkujących głębiny jeziora. Najsłynniejsza z nich, omul z rodziny łososiowatych to endemit, występujący tylko tutaj. Jest ceniona przez Rosjan jako szczególny przysmak, z którym może konkurować jedynie czarny kawior rodem z Morza Kaspijskiego.
Ryby łowią i pałaszują tutaj ze smakiem wszyscy. Kutry rybackie stale pojawiają się i znikają za horyzontem, sunąc po wodach Bajkału, opalane drewnem wędzarki pracują nieustannie, a stragany na lokalnym targu uginają się od wypatroszonych i ususzonych rybich tusz.
Zbadać bezkresną głębię
Omul nie jest jedynym gatunkiem, charakterystycznym dla Bajkału. To najgłębsze jezioro świata jest unikalne pod względem występującej tu fauny, co przez wieki przyciągało w te strony naukowców, chcących poznać i udokumentować ten hermetyczny ekosystem. Tutaj nawet wiatry wieją, a lód zamarza inaczej niż nigdzie indziej na świecie, co wystarcza by całe grupy ludzi spod znaku szkiełka i oka, poświęciło pół swojego życia na badanie tych zjawisk. Laikom oczywiście jednak ciężko docenić te subtelności. Równie trudno dostrzec w szuwarach Bajkału wszystkie osiemset endemitów mających swoje domostwa właśnie tutaj. Dlatego ja zadowoliłem się li tylko jednym, martwym omulem. I tak, zaiste, jest smaczny.
Żywe i martwe dusze
Mimo ostatnich dni wakacji i dobrej pogody, ulice Listwianki były prawie puste. Zaludniły się dopiero popołudniem pierwszego września, kiedy rosyjskie rodziny zjechały się z okolic uczcić nad Bajkałem rozpoczęcie roku szkolnego. Wtedy wieś nawiedziły tłumy uczniów w eleganckich strojach, piknikujących razem z rodzicami. Jednak wychodząc poza obręb wsi, spacerując szlakami na wzgórzach rozciągających się na wokół jeziora, mogliśmy spodziewać się, że podczas całej wędrówki nie spotkamy ani jednej żywej duszy. Mając na myśli żywe dusze, nie wykluczaliśmy spotkania w cztery oczy z niedźwiedziem lub sobolem zamieszkującym te strony. Byliśmy też w pełni otwarci na spotkanie dusz martwych, czyli po prostu duchów.
Te ostatnie czekają na nieostrożnych podróżników na przełęczach i stromych ścieżkach wiodących przez wzgórza otaczające Bajkał i ginące w gęstej tajdze. Duchy strzegą terenów, które wzięły we władanie, nie dopuszczając ludzi do swych sekretów. Rozgniewane zuchwałością człowieka, potrafią przypomnieć o swojej obecności w brutalny sposób.
Buriaci (jeden z ludów mongolskich) zamieszkujący od wieków tereny wokół Bajkału, wiedzą doskonale jak groźne potrafią być tutejsze duchy. Podsuwają pod nogi śliskie kamienie, zsyłają wichury, burze i mróz, dezorientują, topią i ściągają w przepaść. Karzą z całą bezwzględnością na jaką stać matkę naturę za złe uczynki, występki i bluźnierstwa.
Buriacki duch Bajkału
Takie są rdzenne wierzenia Buriatów, na których spoziera czujne, Błękitne Oko Syberii, jakim to mianem określają Bajkał. Jak zapewniał nas Evgenij, ciągle żyją tutaj buriaccy szamani, podtrzymujący kult dobrych i złych duchów. Nie tylko oni. Szlaki wokół Bajkału upstrzone są tzw. obo, czyli małymi ołtarzami postawionymi na cześć widm. Aby bezpiecznie przejść przez terytorium, które strzegą, należy obłaskawić je, zostawiając w obo kolorowe szmatki, kosmyki włosów, czy spryskać ołtarz wódką. Różnokolorowe obo, mieniące się w oddali stale towarzyszyły naszej tułaczce do czasu aż opuściliśmy Mongolię.
Do Polski przez Mongolię i Chiny
A to tylko skrawek tradycji i wierzeń, które przetrwały do naszych czasów. Więcej o historii ludów zamieszkujących Przybajkale i dalej Mongolię możesz dowiedzieć się z książki „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” napisanej przez podróżnika i awanturnika, Antoniego Ossendowskiego. Uciekający na wschód przed wojskami bolszewików, Ossendowski dotarł w 1920 roku do serca Mongolii, poznając ostatniego mongolskiego lamę, zwanego Żywym Bogiem i niesamowitą postać Barona Ungerna, potomka Krzyżaków i piratów, prowadzącego swoją buddyjską i osobistą krucjatę przeciw wojskom „czerwonych”, niosących za sobą ogień rewolucji październikowej.
To jest kraina mogił, jedno olbrzymie, historyczne cmentarzysko. Narody, plemiona, szczepy, ciągnęły tymi stepami, zatrzymując się tutaj na dłuższy czas lub przemijając jak widma nocne, a pozostawiając za sobą mogiły, kurchany, monolity.
To wszystko wydarzyło się zaledwie 90 lat temu. Ślady tej prawdziwej i niesamowitej historii znajdowały się wokół nas: w powietrzu, pod igliwiem, zasypane piaskiem i myśl ta towarzyszyła mi nieustannie w krainie Buriatów, powracająca jak fale Bajkału sunące ku brzegowi. I tylko dla tego uczucia i widoków zapierających dech w piersi warto było tłuc się tysiące kilometrów Koleją Transsyberyjską.
Komentarze
Bardzo dobrze napisany tekst .Dużo informacji .Zwłaszcza dla kogoś takiego jak ja . Zamierzam wybrać się nad Bakał bez udziału biura podróży. Jest to dla mnie wyzwanie logistyczne. Serdecznie pozdrawiam . Bardzo ładne fotki . Powodzenia w następnych eskapadach! ☺
Dzięki za komentarz i powodzenia z logistyką. Nie taki diabeł straszny jak już zrobisz pierwsze kroki. Do zobaczenia gdzieś na szlaku!