Yuan, kuai, RMB, CNY, czyli pieniądze w Chinach

Złote biznesy w Chinach

Jeżeli jeszcze jesteś przekonany, że Chiny to kraj komunistyczny, to teraz Cię rozczaruję — tu pieniądze znaczą wszystko. Są udaną randką, biletem wstępu, dumą i bogiem. Lepiej, żebyś je miał.

W Chinach kontynentalnych w obrocie są jedynie chińskie yuany. Zwykłemu chińczykowi nie powie nic oficjalny skrót waluty — CNY. CNY zobaczysz tylko u nas (i innych krajach Zachodu), natomiast w Chinach będzie to RMB (renmingbi). Żeby jeszcze skomplikować sprawę, Chińczycy potocznie używają innego określenia — kuai. Dosłownie oznacza to kawałek. Ma to sens nawet po polsku, bo też możemy powiedzieć: „To kosztuje dziesięć kawałków”.

Skąd wziąć yuany?

Nawet jeżeli jakimś cudem dostaniesz je w Polsce, to pewnie po złodziejskim kursie. Dlatego lepiej:

  1. Przywieź euro lub dolary i wymień je w Chinach. Wymiany możesz dokonać legalnie i mniej legalnie.
    • Bank Wariant legalny zakłada wycieczkę do banku. Kantorów brak. Wszystkie banki podołają takiej transakcji, ale żaden nie załatwi tego sprawnie. Całość zajmie Ci około godziny wraz z oczekiwaniem w kolejce i wypełnianiem formularzy. Nie trać czasu na porównywanie kursów, bo te są ustalane odgórnie i wszędzie są jednakowe. Jak już zadowolony wyskoczysz na ulicę, wepchniesz pęk yuanów do kieszeni i puścisz się pędem na zakupy, jedną ręką gniotąc potwierdzenie z banku, drugą wystukując numer chińskiej kochanki… STOP! Nie wyrzucaj kwitu, który dostałeś. Przyda Ci się w razie zamiany yuanów na twardą walutę. Bez tego kwitka możesz wymienić do 500 USD dziennie. Mówisz, że wystarczy? A jak wygrasz na loterii?
    • Bankierzy Wariant legalny mniej uskutecznia się u cinkciarzy, którzy kręcą się przed bankiem. Osobiście tego nie praktykowałem, więc nie wiem jak bardzo atrakcyjną mają ofertę. Nie można też ich spotkać przed każdym bankiem, lecz tylko przed takimi, przy których kręci się sporo obcokrajowców. Rady? Bądź bardzo ostrożny, bo oszuści są na każdym kroku. Jeżeli stawiasz pierwsze kroki w Chinach, lepiej idź do banku.
  2. Używaj karty. W Chinach praktycznie wszędzie możesz wybrać pieniądze z bankomatu. Z płatnościami w sklepach bywa różnie. W większości nie ma problemu, ale czasami zagraniczne karty nie są obsługiwane tj. VISA, MasterCard. Może też się zdarzyć, że transakcja nie udaje się z jakiegoś powodu. Dlatego gotówkę zawsze i tak lepiej mieć przy sobie. I pamiętaj, że w Chinach PIN jest 6-cyfrowy. Oznacza to najczęściej, że wprowadzasz pierwsze 4 cyfry swojego PIN-u, a pozostałe dwie to zera. Dla pewności zapytaj przed wyjazdem w swoim banku, czy taka kombinacja się sprawdzi.

Ile to kosztuje?

Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie musisz znać kurs yuana i cenę. Aktualny kurs masz tutaj: 1 CNY (najedź kursorem myszy). Teraz tylko cena… i tu tkwi haczyk.

Wprowadzenie do sztuki targowania

Poza supermarketami, butikami i sklepami sieciowymi ceny są tak wysokie na ile godzi się kupujący. Oznacza to po prostu, że nie ma cen i musisz targować się z Chińczykiem przed zakupem. O targowaniu w Chinach można napisać doktorat, więc przejdę do sedna — w turystycznych miejscach strzelaj nisko, nawet 20% pierwszej kwoty i wychodź czym prędzej. Ceny wystukuj na kalkulatorze, żeby nie było wątpliwości. Targuj się ostro i tylko wtedy, jeżeli zależy Ci na produkcie. Odchodząc z pustymi rękami po 30 min targów rozsierdzisz sprzedawcę. A rozsierdzony Chińczyk to nieobliczalny Chińczyk. A nie chciałbyś widzieć nieobliczalnego Chińczyka.

Bezpieczeństwo w Chinach

Jeżeli już musisz nosić przy sobie gotówkę, lepiej nie trzymaj jej w portfelu w tylnej kieszeni spodni. Małe szanse, że doniesiesz taki portfel do domu. Nie obnoś się też z pieniędzmi, chyba że szukasz guza. Wybieraj bankomaty, wokół których kręci się sporo ludzi i zawsze zamykaj się od środka.

Może masz lepszy sposób na wymianę pieniędzy w Chinach? Rozgryzłeś lokalny system bankowy — napisz komentarz. Twoja wiedza na pewno innym też się przyda.

Autor
Artur

Zamiast biurowców szklanych, mieszkania na kredyt i wersalki z Ikei wybrałem podróż w nieznane. Tak trafiłem do Chin. Po prostu spaliłem mapy i poszedłem przed siebie. Czasami wiatr smaga po oczach, przynajmniej czuję, że żyję.

Czytaj dalej ›

Czytaj dalej
Skomentuj artibus Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Komentarze